Fort Wilczy w Kołobrzegu: małe tajemnice i wielka historia, czyli amfiteatr jakiego nie znacie…

Tym razem celem „sięgnięcia tam, gdzie wzrok nie sięga” grupy kołobrzeskich pasjonatów historii był teren Fortu Wilczego i miejsca, których nie widać. Była duża dawka historii, tej dalekiej i bliższej. Stan zabytków, którymi Kołobrzeg może zachwycić niejednego turystę, pozostawia ogromnie dużo do życzenia.

Fort Wilczy? A gdzie to jest? – zapewne niejeden turysta mógłby zapytać. Ale gdy się powie: amfiteatr, wiedzą to niemal wszyscy, nie tylko miejscowi. Tymczasem miejsce, na którym obecnie stoi amfiteatr, pamięta czasy wojny napoleońskiej.

Szaniec Wilczego Wzgórza (Wolfsberg Schanze), który był założeniem obronnym ziemnym, przebudowany został na przełomie lat 1806/07. Wg planów, szaniec miał przybrać kształt czteroramiennej gwiazdy o ramionach wyposażonych w schrony bojowe ze strzelnicami, w formie blokhauzów. Każdy ze schronów miał dysponować trzema armatami i karabinami. Założenie obronne otoczone było wałem ziemnym i fosą. Zadaniem fortyfikacji było wzmocnienie obrony wybrzeża morskiego i kołobrzeskiego portu od strony wschodniej.W latach 1832-1836 zmodernizowano całe założenie. Nadano mu imię dowódcy kołobrzeskiej twierdzy z roku 1807 (Gneisenau Schanze). W 1925 roku władze miasta podjęły decyzję o przebudowie i adaptacji wnętrza fortu na amfiteatr. (Poniżej dalsza część tekstu)

Zarys budowy Fortu Wilczego. Wyraźnie zaznaczone dwie kaponiery i miejsca, w których mieściły się poterny. Źródło cytatu: geoportal.gov.pl

Pozostałości fortyfikacji są do dziś są widoczne. Zobaczyć możemy miejsce, w którym mieściła się kaponiera,  z niej ostrzeliwano fosę. Ma jednak tajemnicę, która jest widoczna, ale najczęściej mijana podczas spacerów. W czasach walk o zdobycie tej twierdzy, drogą ucieczki dla żołnierzy była tzw. poterna: tajemne przejście pod nasypem ziemnym. Pozwalała żołnierzom dostać się do wnętrza fortyfikacji. Jak wspomniano wyżej, poterna jest widoczna i nawet można do niej wejść. W środku widzimy doskonale zachowane kolebkowe sklepienie, przed samym wejściem:  daszek typu dos-dan, tzw. „ośle plecy”, który chronił założenie przed wodą, opadami atmosferycznymi. W sklepieniu widzimy przepięknie zachowaną cegłę typu holenderskiego, z doskonale zachowanymi fugami. W ścianach wnęki, które służyły żołnierzom opuszczającym kaponierę. Bronili się w ten sposób, że wstawiali w te miejsca belki,  by żołnierze nie mogli wejść za nimi do twierdzy. (Poniżej dalsza część tekstu)

Doskonale zachowany relikt dziś służy imprezowiczom z amfiteatru lub bezdomnym na nocleg. Komuś w każdym razie służy, ale czy jest to godna tego miejsca służba? Czy miejsce, w którym lała się krew o Kołobrzeg- w tym również polskich żołnierzy – jest godne, by służyło jako śmietnik?

Na tym obiekcie takie poterny były dwie – z przeciwległych stron. Druga jest całkowicie zasypana ziemią, choć ślad po kaponierze pozostał i można po tym stwierdzić, gdzie się mieści. Nie wiadomo, w jakim jest stanie.  Może – patrząc na stan tej pierwszej – jest równie dobrze zachowana? Dlaczego pozostawiono takie zabytki samym sobie…?

Czy naprawdę pozwolimy takim zabytkom pozostać na śmietniku historii? Przecież planowany remont amfiteatru to doskonały moment, by wykorzystać ją na potrzeby promocji miasta. Gdzie chęci konserwatora zabytków, by je chronić odpowiednio? Przecież to wyjątek, który można przerobić na potrzeby turystów.  Odkopać, zrewitalizować, udostępnić. Pamiętać miejsce, pamiętać kto tu i o co walczył. To naprawdę tak dużo? Przy okazji remontu amfiteatru można się postarać o przywrócenie historycznego znaczenia tego miejsca. Wystarcza tylko chęci, współpraca z fanatykami historii i mamy produkt, którego nie ma nikt. Udostępniony dla wszystkich.

Niemniej pasjonaci historii, skupieni w nieformalnej grupie „Mity i legendy Kołobrzeskie” lubią zaglądać w miejsca, których nie widać. Tak oto obiektem zainteresowania  stało się miejsce, które nie jest widoczne, a do którego jak się okazuje, można wejść. W niewielkim stopniu wejście do niego widać z poziomu ziemi, na terenie amfiteatru. Wejścia dokonało dwóch śmiałków, członków „Mitów i Legend Kołobrzeskich” : Robert Doskocz i Krzysztof Balcerzak. 

  • Na dziewięćdziesiąt dziewięć procent jesteśmy pewni że to część Batalionowego Rejonu Umocnionego lub coś co miało ścisły związek właśnie z BRU… – mówi Robert Doskocz, kiedy w całości udało mu się wyjść z tajemniczego pomieszczenia. –  Co prawda dużo nie zwiedziliśmy, bo jest tam jedno pomieszczenie, góra z sześć metrów metrów, i dwa przedsionki z otworami drzwiowymi. W drugiej części przedsionka przejście jest zasypane, a od Pana, który nas oprowadzał (Marian Łukaszewicz – dop. aut.) po obiekcie wyciągnąłem info, że pod całą górką jest reszta -niestety wejście zasypane… – dodaje nieco zawiedziony. (Poniżej dalsza część tekstu)

Odkrywcy znaleźli jednak artefakt: pochodzącą z czasów PRL buteleczkę po śmietanie. Bardzo dobrze zachowaną!

Więcej o Forcie Wilczym w materiałach filmowych, w których historię Fortu opowiada prof. Grzegorz Podruczny oraz Robert Maziarz

Subskrybuj nasz kanał YouTube

Zostaw komentarz