„Niespotykany na rynku? Być może na targowisku”. Słów kilka o broni strzeleckiej i ataku słownym Muzeum Oręża Polskiego

Nie będę za dużo rozpisywała się o kolekcji broni, którą zaprezentowano podczas ostatniej konferencji Muzeum Oręża Polskiego, choć sama konferencja będzie głównym tematem tego felietonu.

Na temat przekazanej broni wypowiedziało się już wielu specjalistów, w tym nasza, rodzima firma Polarms. Chyba niewiele osób wie, że mamy tu, w Kołobrzegu, specjalistę od broni, w dodatku zajmującego się jej sprzedażą zawodowo. Zatem żałosne w mojej ocenie jest podawanie kwot, które padły podczas konferencji odnośnie wartości materialnej kolekcji wiedząc, że będzie to zweryfikowane błyskawicznie. I nie pomyliłam się: zostało zweryfikowane.

Na pytanie dziennikarzy o wartość kolekcji padła kwota: „setki tysięcy”. Cóż, zbyt długo mam do czynienia z wszelkiego rodzaju poszukiwaczami by wiedzieć, że była to wierutna bzdura. Aż z ciekawości poszukałam cen w sieci. Pierwszy przykład: Mosin 1891, TUŁA 1905, kal. 7,62x54R, oceniony podczas konferencji na „co najmniej 20 tysięcy” kosztuje tak naprawdę w granicach 4-5 tysięcy złotych. W naszym rodzimym Polarms – zaledwie 3,5 tysiąca. Złotych oczywiście. Kolejna najbliższa nam firma: Stef-Mar z Ostrowic, zajmująca się sprzedażą broni strzeleckiej oraz, co ważne:  kolekcjonerskiej, ten konkretny karabin sprzedawała w tej samej cenie. Mnie sprawdzenie tych dwóch firm zajęło jakieś 10 minut ale to tylko dlatego, że nie mogłam oderwać oczu od pozostałych egzemplarzy. Zatem: albo te firmy sprzedają „mośki” zbyt tanio, albo Muzeum wyceniało go u „znawców”.

Polarms napisał wprost:

  • „Tulski Mosin wz.1891. Niespotykany na rynku… Być może chodziło o kołobrzeskie targowisko miejskie na ulicy Trzebiatowskiej – to wtedy fakt, tam rzeczywiście nie jest często spotykany. Co najmniej 25.000 złotych… Może więc i 30.000. Albo więcej… Kto to wie?”

 Kto chce, niech sobie sam porówna, a specjalnie dla Muzeum podaję linki, bo żeby znaleźć trzeba wiedzieć, czego się szuka: tutaj lub tutaj.

  • Kilka sztuk się faktycznie broni – szturm, sten, może któryś z tych karabinów. Choć kolba z mufą w szturmie jest dosztukowana od innego egzemplarza i nie ma on suwadła (a co za tym idzie zapewne i zamka) – to wydaje się egzemplarzem faktycznie w dość dobrym stanie. Ale wykopane, anonimowe „parabelki” czy takie same zwłoki pospolitych P38… Anonimowe, niekompletne destrukty, bez pochodzenia, bez kontekstu, spawane, lepione, kwaszone przez jakiegoś artystę ludowego… Mówienie o ich w kontekście o jakiejś „wartości rynkowej” w dodatku liczonej w „setkach tysięcy” to jakiś „Monty Python” – pisze pod relacją z konferencji kołobrzeska firma Polarms. I z tym zdaniem zgodzi się każdy, kto choć trochę grzebie w historii, wykopuje za pomocą wykrywacza różne zabytki lub się po prostu trochę tym interesuje. Zatem: dla kogo była ta konferencja? Po co znów wciskany jest kit o „wielkiej wartości kolekcji?” Bo to instytucja państwowa tak mówi? Do kogo?!

Jak jednak wspomniałam, nie ta kolekcja broni jest głównym tematem tego felietonu. Zdecydowanie wyrażam sprzeciw, aby jednostka, utrzymywana z pieniędzy podatników, wyrażała się w sposób pogardliwy o innych muzeach. Dyrektor Muzeum Aleksander Ostasz powiedział wprost:

Muzeum Oręża Polskiego jest największą placówką militarną w tej części Polski. Jesteśmy też jedynym państwowym muzeum w Kołobrzegu, powtarzam: jedynym. Wszystkie inne placówki prywatne to są swojego rodzaju sklepy, które są nastawione na sprzedaż swoich produktów. Każdy eksponat, który trafi tutaj, do Muzeum Oręża Polskiego, zostaje tutaj na zawsze i będzie dostępny dla następnych pokoleń, co w przypadku placówek prywatnych nie jest takie oczywiste”.

Osobiście uważam te słowa za skandaliczne. Tak, skandaliczne. Doprawdy na przykład Muzeum Modeli Statków sprzedaje swoje produkty? A ma dyrektor w ogóle pojęcie, ile kosztował choćby jeden z modeli?  Doprawdy Muzeum „Patria Colbergiensis” można nazwać „swego rodzaju sklepem”? Muzeum, które w całości ma oryginały – nie żadne kopie? A Muzeum Bursztynu też nazwie pan-utrzymywany-z-pieniędzy-podatników-dyrektor „sklepem”? Może jeszcze nie powinny te placówki pobierać biletów za wstęp, bo przecież do sklepów się wchodzi bez opłat?  Moim zdaniem kompletnie bez namysłu wszystkie te muzea zostały nazwane „swojego rodzaju sklepami”. Można by długo dyskutować, kto w Kołobrzegu kupczy historią, zatem w mojej ocenie dyrekcja powinna co najmniej przeprosić te placówki, ich założycieli, za tak karygodne określenie. Niegodne dyrektora państwowej instytucji.

Moim zdaniem to określenie zabrzmiało tak naprawdę wręcz zaczepnie: po co bowiem wcześniej wspominano o ilości 2,5 tysiąca osób na imprezie z okazji Dnia Dziecka, chwalono się planowanymi wydarzeniami? Chyba tylko po to, by w eter wysłać informację o imponujących działaniach muzeum, jaka to wspaniała placówka, i umniejszyć znaczenie tych mniejszych, prywatnych. Innego sensu nie widzę. Tylko… po co? W jakim celu? By wprowadzić zamęt w i tak już poróżnionym środowisku historyków i pasjonatów historii…?

Przypomnę, że muzea prywatne powstają w znacznej części z prywatnych pieniędzy założycieli. Pasjonatów, którzy nie chcą, by bezcenne pamiątki leżały w zamknięciu. Opowiadają o nich z pasją, wzbogacając i niejednokrotnie dokumentując historię regionu. I te właśnie muzea prywatne miały o wiele większe kłopoty z utrzymaniem się w czasie pandemii niż muzea państwowe, otrzymujący środki publiczne na swoją działalność. Dla wielu właścicieli prywatnych muzeów pandemia oznaczała koniec działalności – nie dali rady. Wy się macie świetnie, choćby z tego powodu, że oprócz środków publicznych łoicie pieniądze za wstęp na wystawę plenerową, nawet za imprezy na Dzień Dziecka – łaskawie w tym roku było za free, ale przecież w czasie wakacji to sobie nadrobicie. I niczego was nie nauczyła szabla Mastalerza, słynne „kołobrzeskie koło od  Panzerkampfwagen III”, teraz ta sytuacja z tą kolekcją broni. Czy naprawdę Muzeum Oręża Polskiego jest już tak zdesperowane jeśli chodzi o eksponaty, że musi się chwytać takich metod…?

Zainteresowanych kolekcją odsyłam do postu Polarms i komentarzy na FB. „Reszta jest milczeniem”.  Przynajmniej chwilowo.

Link bezpośredni do transmisji, którą przeprowadził kołobrzeski portal e-kg.pl. Zdjęcia kolekcji – pod zapisem transmisji.

Zostaw komentarz